Kolejny film, który wpisuje się w jakąś szalenie modną antypolską narrację o tzw. "polskich obozach śmierci". Boli tym bardziej, że jest adresowany do młodszych widzów i to głównie im będzie formatować umysły. Ja wiem, że może Burton powiela kłamstwa nieświadomie, ale jeśli robi się film osadzony w realiach IIWŚ, to naprawdę należy zachować najwyższą ostrożność.
Żeby nie być gołosłownym, oto cytaty:
Dziadek do wnuczka:
"W Polsce, gdzie kiedyś mieszkałem, były prawdziwe potwory"
Wnuczek, który po latach dowiedział się, o co chodziło dziadkowi, mówi do niego:
"Tata mówił, że w Polsce naprawdę były potwory, tylko że nie takie z mackami... Mówił, że wysłali cię do Walii przez złych ludzi, którzy chcieli zabić każdego, kto był inny"
ANI SŁOWA o Niemcach, niechby nawet wspomnieli o tych mitycznych nazistach, ale gdzie tam. Ważne że poszedł przekaz o potworach z Polski w czasach drugiej wojny światowej. Ja już dorosły jestem i odporny na pranie mózgu, ale tu przede wszystkim o dzieci z całego świata chodzi, którym trzeba takie rzeczy wyjaśniać wprost. Wstyd, panie Burton, wstyd.
Ojjj… to dość ryzykowne, takie posduwanie pomysłów miłośnikom teorii spiskowych. Zaraz pojawi się jakiś "znawca" i stwierdzi, że naloty faktycznie musieli robić Walijczycy, bo z Niemiec by im paliwa brakło. Z drugiej jednak strony, gdyby samolot wystartował z lotniska w Polsce, to istnieje spore prawdopodobieństwo, że za sterami samolotu zasiadłby właśnie pilot polskiego pochodzenia:) A te bestie? Czy nie mogły być dziełem nieudanych eksperymentów "polskich obozów...", kierowanych rzecz jasna na polskiej ziemi przez polskich, szalonych naukowców? Zaraz... skoro obozy istniały naprawdę i faktycznie eksperymentowano w nich na ludziach, to... o matko! Te potwory są prawdziwe;) Czyli faktycznie. To Polacy byli tymi potworami. No chyba... że eksperymentowali na więźniach innej narodowości. Pogubiłem się. Muszę obejrzeć jeszcze raz:) Swoją drogą, ten film to świetny dokument o II wojnie światowej;) Ale co się dziwić, skoro Burton to światowej sławy profesor historii:)
Nie trafia do mnie Twoja ironia. To całe wymyślanie, że niby Polacy mieliby być tymi potworami, że jakiś widz mógłby to w ten sposób odebrać, nadal jest niesamowicie naciągane. Proponujesz, żeby po usłyszeniu jednego zdania z filmu puścić wodze fantazji i samodzielnie coś nawymyślać (oczywiście koniecznie stawiającego Polaków w niekorzystnym świetle), a potem chyba wyłączyć film, bo jak inaczej pogodzić takie odloty z treścią oglądanego obrazu?
I dlaczegóż tego rodzaju film, którego tematem są różne istoty fantasy i i ich perypetie, a II wojna światowa jest jedynie zasygnalizowana, by uargumentować wyjazd do domu w Walii, a potem bombardowanie owego domu, dlaczegóż taki film miałby się jakoś szczególnie rozwodzić nad tematem II w.św.? Wygląda na to, że jednak Burton jest dużo bardziej rozgarnięty w historii niż niektórzy Polacy, którzy potrzebują filmu dokumentalnego, żeby sobie uświadomić najprostszą podstawową kwestię dotyczącą II w.św., czyli to, kto był wtedy najeźdźcą, a kto najechanym.
A co do tego przekonania, że przymiotniki są zawsze tak bardzo wrogie w odniesieniu wyłącznie do Polaków, bo za ich (owych przymiotników) użyciem zawsze stoi podstępna, koniecznie antypolska, złośliwa premedytacja, to polecam uwadze np. polski tytuł dokumentu: "Utracona pamięć. Koreańskie niewolnice seksualne" traktującego o Koreankach wykorzystywanych w okrutny sposób przez Japończyków.
"Proponujesz, żeby po usłyszeniu jednego zdania z filmu puścić wodze fantazji i samodzielnie coś nawymyślać (oczywiście koniecznie stawiającego Polaków w niekorzystnym świetle)..."
- Ja niczego nie proponuję. Nawiązałem tylko do różnego typu "eksperckich" opinii użytkowników FW, z którymi niejednokrotnie się spotykałem w przeszłości i które sparodiowałem na potrzeby tego wątku.